Zacisnęłam
linkę na szyi wampira i czekałam, aż przestanie się szamotać. W tym samym
czasie Kath przyglądała mi się tak jakby nie wierzyła w to, co widzi. Szczerze,
ja też tak naprawdę nie wiedziałam co robię. Ale jedno rozumiałam albo ja, albo
ten potwór. Nie zastanawiałam się i kiwnęłam głową, żeby Blanco rzuciła mi
kołek, który trzymała właśnie w prawej dłoni. Gdy go złapałam, wbiłam szybko w
serce krwiożercy. Patrzyłam jak jego ciało bezwładnie opada na ziemię, między
inne zwłoki, które leżały tutaj po zaciętej bitwie. Wszystkie wyglądały podobnie,
miały otwarte oczy oraz czarne żyły, wychodzące na wierzch. Spojrzałam na moje
ręce, były umazane we krwi, to, co się przed chwilą wydarzyło, wydawało mi się
tak nierealne. Zabiłam kogoś, coś, potwora, wampira, mordercę – żywą istotę!
Zaszumiało mi w głowie, zachwiałam się. Czułam się bardzo źle, co ja
najlepszego narobiłam? Odgłosy wokół umilkły, myślałam, że zemdleję, kiedy ktoś
do mnie podszedł.
– Wszystko w
porządku? – Usłyszałam głos Kath. – Dobrze zrobiłaś, uwierz mi nie miałaś innego
wyjścia.
– A może…
– Nie,
naprawdę.
Poklepała
mnie pokrzepiająco po plecach i poszła w stronę tunelu. A ja nadal siedziałam
na ziemi, próbując zrozumieć co się stało, byłam w szoku. Obserwowałam
oddalającą się kobietę, gdy ta odwróciła się, po czym dodała:
– Zostaniesz
z nami, znajdzie się dla ciebie jakieś miejsce. – To, co powiedziała wprawiło
mnie chyba w jeszcze większe zdumienie niż wydarzenia dzisiejszej nocy…
***
GODZINĘ
WCZEŚNIEJ
– BANG!
W tym samym momencie Olive usłyszała dwie rzeczy: czyiś krzyk
i jak coś ciężkiego upada na podłogę. Rozejrzała się wokół. „Co się tu dzieje?”
zapytała siebie. Nie miała pojęcia kto strzelał, na pewno nie była to ona.
Niezmiennie zaciskała palce na swoim colcie, cokolwiek by się nie wydarzyło,
była w gotowości. Po cichu podeszła bliżej półpiętra, wówczas zobaczyła, że tuż
pod nim leży jej przyjaciel. Podbiegła do niego i chwyciła za nadgarstek,
wstrzymała oddech, gdy sprawdzała, czy żyje. Wyczuwała puls, a do jej uszu
dotarły jakieś niewyraźne słowa. Wiedziała, że nie jest źle, wtedy też
odetchnęła z ulgą.
– Ol...ive –
wypowiedział z problemami.
– Len,
jestem tu. Słyszysz mnie? – Chwyciła go za rękę. – Musimy stąd uciekać, chyba
jest tu ktoś jeszcze.
– To ja… ja
strzelałem.
– Ale jak?
– spytała, pomagając mu wstać.
– Powiem ci,
kiedy będziemy w samochodzie. Teraz musimy im pomóc, wampiry jej nie dostaną.
– Gloria? W
tej chwili ona się nie liczy, ty bardziej potrzebujesz pomocy.
– Ja nie
jestem najważniejszy, musimy dostać się tam jak najszybciej. – Lenny spojrzał
przyjaciółce prosto w ślepia. – Proszę.
– Ty
cholerny altruisto! Nawet teraz to robisz – mówiła prawie ze łzami w oczach –
trzymaj się.
Wzięła go
pod ramię i poprowadziła do auta. Kiedy po omacku obydwoje do niego wsiedli, Drake
zapaliła światła, wówczas usłyszeli głośne skrobanie po dachu, a przed maską
zobaczyli poszarzałe żylaste stworzenia o kształtach zbliżonych do człowieka.
Olive wciągnęła głośno powietrze, nie chcąc panikować.
– Podziemni,
szkoda, że nie pokazaliście się wcześniej. – Wcisnęła gaz do dechy.
***
Stałam wraz
z Kath pośrodku głównego holu, obydwie byłyśmy tak samo zdruzgotane zastanym tu
widokiem. Wampiry nacierające zewsząd, idące prosto na nas, bezproblemowo
przedzierały się przez zwarty szyk łowców. Patrzyłam na to wszystko z
przekonaniem, że tym razem chyba już nic mnie nie uratuje przed tymi potworami,
zdecydowanie to były te typy, które dostawały to czego chciały i nic nie mogło
ich powstrzymać. Kiedy jeden z krwiożerców znajdował się już naprawdę blisko
nas, to nagle Blanco, niczym wybudzona z jakiegoś tajemniczego transu,
pociągnęła mnie do tyłu. Znalazłyśmy się w ogromnej sali treningowej, zanim się
zorientowałam, kobieta wcisnęła jakiś przycisk i drzwi do pomieszczenia zamknęły
się, a ze ścian wysunęły się solidne metalowe płyty, które dodatkowo
zabezpieczyły wejście.
– Chodź
szybko – mówiła, zwijając piankową matę z podłogi – drzwi długo nie wytrzymają
pod naporem, musimy stąd uciekać.
– Ale
gdzie?! – krzyknęłam spanikowana, nie rozumiejąc co łowczyni robi w tej chwili.
– Tutaj. –
Skinęła spokojnie na podłogę, gdzie widniały teraz małe drewniane drzwiczki.
Kath
otworzyła je sprawnie i kazała mi tam wejść, sama zaś pobiegła do jakieś
gabloty. Zanim cokolwiek z niej wzięła, przyłożyła swój nadgarstek z identyfikatorem
do czytnika, wówczas też zabezpieczenia ustąpiły, a moim oczom ukazały się
półki z przeróżnymi rodzajami broni. Blanco chwyciła coś, nie zastanawiając się
długo, po czym pokierowała w moją stronę, zaś gablota zamknęła się samoczynnie.
– Wchodź, nie
ma czasu – powiedziała nerwowo i weszła za mną.
Stałyśmy na
wąskich schodkach w niewielkiej, ciasnej klatce schodowej, gdzie tuż po
zamknięciu drzwiczek nastała nieprzenikniona ciemność. Wkrótce zapalona
latarka oświetliła wnętrze. Widziałam jak starsza łowczyni czegoś szuka, szybko
okazało się, że był to kawałek liny zwisający z sufitu.
– Pomóż mi –
zawołała, chwytając za sznurek.
– Po co to?
–
Zasłaniamy drzwiczki, żeby wampiry nie znalazły wejścia – wycedziła przez zęby.
Po chwili
wysiłku mata została nasunięta na wejście, a my schodziłyśmy już schodkami
prowadzącymi prosto w odmęty najgęstszych ciemności, niezakłóconych żadnym
refleksem czy nawet dźwiękiem.
– Trzymaj –
Blanco podała mi sztylet i coś na kształt rolki taśmy, jednak po dokładniejszym
przyjrzeniu się, dostrzegłam, że nawinięty jest na nią cienki drucik. –
Niby jak mam się tym bronić, zmarszczyłam czoło, chyba chwyciła pierwsze co jej się nawineło pod rękę. – Wyjdziemy po drugiej stronie murów, nie wiadomo co tam spotkamy – kontynuowała blondynka. W międzyczasie zachwiałam się lekko z przerażenia. – Uważaj, nie mogą nas
usłyszeć. Są tuż nad nami. – Wskazała na sufit.
W tunelu byłyśmy prowadzone przez jasną łunę światła, panowała idealna cisza,
przecinana wyłącznie naszymi krokami. Mogłoby się wydawać, że nic nie może
tego zaburzyć, gdyby nie gasnąca latarka.
–
Cholerstwo, nie miało, kiedy się wyłączyć. – Kath uderzała urządzeniem o dłoń,
jednak to, dawało tylko pojedyncze błyski. – Masz, może tobie się uda –
powiedziała do mnie – poszukam czegoś w telefonie.
Zaabsorbowana
próbą naprawy latarki, nie patrzyłam gdzie idę, dlatego też nie zauważyłam, że
na mojej drodze pojawiła się jakaś przeszkoda. Nim zorientowałam się, że coś
jest nie tak, przewróciłam się na mokrą ziemię, powodując przy tym nie mały
hałas. W tym samym momencie uderzył mnie mocny zapach stęchlizny. Kompletnie
nie widziałam co znajduje się przede mną. Kiedy tylko chciałam wstać, zaczęłam
się ślizgać, a moje ręce próbujące wyczuć otoczenie, natrafiły na coś
obrzydliwie śliskiego. Było dziwnie nieprzyjemne, tak jakbym nurzała się w
niezastygniętej galarecie.
– Pryce, gdzie
jesteś? – usłyszałam szept łowczyni. Wtedy oślepił mnie blask lamy
telefonu. Naprzeciwko stała Blanco, która przygląda mi się z rozszerzonymi
oczami i uchylonymi ustami, tak jakby chciała coś powiedzieć. Tylko dlaczego
nic nie mówiła? To, co wkrótce ujrzałam, wyjaśniło jej zachowanie…
– Aaaaaa, co
to jest?! – krzyknęłam, kiedy zobaczyłam co leżało na ziemi.
Brodziłam we
krwi poharatanego zwierzęcia. Znajdowało się w takim stanie, że właściwie
trudno było rozpoznać, co to za gatunek. Jego szczątki były wszędzie wokół.
Patrzyłam na to z obrzydzeniem i przerażeniem jednocześnie. Co tu się u licha
wydarzyło. Nim zdążyłam się dokładniej rozejrzeć, podeszła do mnie łowczyni.
– Słyszało
cię chyba pół hrabstwa. – Kobieta wyciągnęła rękę i pomogła mi wstać. –
Niedługo będziemy mieć tu towarzystwo, więc lepiej się pośpieszmy.
Po tych
słowach Kath zaczęła biec, zupełnie nie obchodziło jej jak się czuję albo co
takiego się tu stało, najwyraźniej nie było to dla niej nic nadzwyczajnego. Podążałam za nią przez kilkanaście kolejnych minut, bez
przerwy oraz w całkowitej ciszy. Jednak niebawem zaczęło brakować mi sił,
nieczęsto miałam okazję biegać taki dystans, tak więc szybko się zmęczyłam.
– Możemy…
możemy zwolnić – zawołałam za nią, ponieważ zostawiła mnie dobre kilka metrów
za sobą.
– Nie ma na
to czasu. Wytrzymaj, prawie jesteśmy.
Jak się niedługo okazało chwila była o wiele dłuższa niż przypuszczałam. Kiedy
dotarłyśmy na zewnątrz, niemalże słaniałam się na nogach, brakowało mi już
tchu, żeby iść dalej. Jedyne czego teraz potrzebowałam to odpoczynek. Położyłam
się na ziemi, oddychając ciężko. Wpatrywałam się w niebo, które usłane było
tysiącami małych, błyszczących kryształków. Dopiero teraz uświadomiłam sobie,
że odkąd tu jestem nie oglądałam nocnego sklepienia. Oparłam się na łokciach. Gdy byłam na wyspie
robiłam to codziennie. Każdego wieczora obserwowałam, jak gwiazdy spadają
wprost do oceanu. Wszystko wyglądało tak nieziemsko, kiedy niebo odbijało się w
zwierciadle wody. Stwarzało wrażenie zawieszenia między dwoma światami… A
tutaj? Gwiazdy są te same, przestrzeń nade mną też. A jednak jest jakoś
inaczej.
– Chyba już
dość odpoczęłaś, księżniczko? – mówiła złośliwie Kath – musimy się stąd
zbierać.
Obejrzałam się jeszcze raz na niebo, zdecydowanie to nie to, westchnęłam. Potem Ruszyłyśmy w stronę miasta, po przejściu zaledwie kilku kroków usłyszałyśmy jakieś
gwizdy za naszymi plecami, wtedy też zobaczyłyśmy kilku mężczyzn z kpiącymi
uśmiechami. Łowczyni spojrzała na mnie groźnie, tak jakby czyniła mi wyrzuty,
że to przeze mnie nas znaleźli.
– Dokądś się
wybieracie, drogie panie? – Podeszli bliżej nas i obnażyli swoje kły, byłam już
pewna, że to wampiry, które przyszły po mnie. Nie miałam nic do stracenia,
umiałam walczyć, to coś, co pozostało mi z nauk rodziców, więc mogłam zrobić tylko
jedno…
***
– Znowu cały
zderzak do wymiany – narzekała Olive.
– Ciesz się,
że tak to się skończyło – podsumował Brandt.
– Nie wiem
kto za… – Dziewczyna przerwała w pół zdania, na widok tego, co zobaczyła. – Widzisz to samo co ja?
– Nie
przebierali w środkach. Może wejdziemy tunelem – łowca stwierdził wyjątkowo spokojnie, po
przyjrzeniu się staranowanej bramie.
– Wejdziemy?
Podjadę tam, ale zapomnij o tym, że stąd wyjdziesz! – powiedziała ostro.
– O., sama
nie dasz sobie rady, jest ich za dużo.
– Nie. Jak
zwykle dałam ci się przekonać. – Przymrużyła zawistnie oczy. – A powinni cię
właśnie składać w szpitalu.
– Nie
przesadzaj – wycedził przez zęby. Nie wiadomo czy z bólu, czy ze złości. –
Ej, dlaczego się tu zatrzymujesz, stąd jest jeszcze kawałek drogi?!
– Bo wiem co
byś wymyślił! – Przyglądała mu się przez chwilę. – Gdyby coś ci się stało nie
wybaczyłabym sobie tego. – Olive wysiadła z samochodu i delikatnie
zamknęła drzwi, tak aby zrobić jak najmniej hałasu. Od razu, kiedy znalazła się
na zewnątrz zarejestrowała jakieś krzyki, nie do końca wiedziała skąd dochodzą, ale
pierwsze co, pobiegła w stronę tunelu. Gdy dotarła na miejsce, jej
przypuszczenia się potwierdziły. Zobaczyła łowców walczących z wampirami. Po bliższym przyjrzeniu się dostrzegła jeden zaskakujący szczegół…
„Gloria?”
zapytała siebie Drake. Dziewczyna z wyspy biła się z tymi potworami
niemal jak równy z równym. Co tu się dzieje, co takiego się wydarzyło się przez
tę jedną noc. Młoda łowczyni nie mogła pozwolić sobie na dalsze obserwacje, ponieważ
usłyszała, że ktoś czai się za jej plecami. Odwróciła się szybko i zobaczyła,
że ku niej zmierzają trzy, żądne krwi, wampiry. Z nieprzeciętnym refleksem
chwyciła za pistolety, schowane w pasie z bronią, po czym zaczęła ostrzał
krwiopijców idących na samym przodzie. Drewniane pociski przeszywały ich ciała
na wylot, nie pozostawiając obojętnie żadnego milimetra, w tym serca. Mężczyźni
padali na ziemię jak marionetki z odciętymi sznurkami. Nie było jednak czasu na
żadne triumfy, bo do ataku ruszała kolejna bestia w ludzkiej skórze. Tym razem
na tyle zręczna, że po chwili znalazła się przy Olive, która bez zastanowienia
wymierzyła cios z półobrotu. Wampir zachwiał się jedynie, a potem chwycił
nastolatkę za szyję i powalił na glebę, wytrącając z rąk obydwa rewolwery.
Przez następne sekundy uderzał jej głową o twardy grunt. W oczach łowczyni
pojawił się rozmazany obraz, ale mimo to wiedziała co się dzieje oraz co ma
robić. Próbowała dosięgnąć kołka, który znajdował się w jej spodniach, w jednej z kieszeni na
wysokości kolan. Dostrzegała jak kształt oprawcy niebezpiecznie się do niej przybliża, lecz nadal nie miała drewnianego owalu, musiała szybko coś wymyślić.
– Za chwilę skrócę twoje żałosne życie, łowczynio – wycharczał głos nad nią.
Nie mogła na
to pozwolić. Za żadne pieniądze świata nie stanie się bankiem krwi dla tych
obrzydliwych stworzeń. Tylko jedno przychodziło jej teraz do głowy...
– Gnij w piekle!
– Wcisnęła krwiopijcy palce do oczu, a ten zawył z bólu, zasłaniając rękami
zakrwawioną twarz. Gdy Drake odzyskała ostrość widzenia, wbiła potworowi kołek w serce, tak też zakończyła jego
katusze. Sama odetchnęła głęboko i podniosła się z ziemi. – Nowa skóra. –
Przygładziła rozcięcie w swojej kurtce. – Diabelne wampiry.
Wokół z kolei zobaczyła istne pobojowisko, a między nim Glorię, która siedziała pośród
martwych ciał. Zastanawiała się czy ma do niej podejść, czy też
odpuścić, zważywszy zwłaszcza na ich niezbyt dobre relacje. Miała już odchodzić
do Lennego, gdy usłyszała starszą łowczynię, mówiącą do Glorii:
– Zostaniesz
z nami, znajdzie się dla ciebie jakieś miejsce.
Jakieś
miejsce? Olive dobrze wiedziała, że po tym co zrobiła Pryce, to na pewno nie
będzie jakieś miejsce, a wkrótce stanie się jedną z nich, bo w tej walce każda dusza była na wagę złota. Liv tak czy inaczej, musiała to zaakceptować. Podeszła do Mulatki. Wyciągnęła do niej rękę i pomogła wstać.
– Niezła robota, ale nie licz na żadną taryfę ulgową – zakończyła Drake.
– Niezła robota, ale nie licz na żadną taryfę ulgową – zakończyła Drake.
︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻
Dajcie
znać jak rozdział, bo nie powiem, ale trochę nad nim pracowałam. Czy wyszedł
dobrze, to już Wasz głos :)
Tymczasem,
dobrego weekendu!
xo,
Ridiculous
Rozdział trochę krótszy, ale wciąż bardzo dobry :) Wartka akcja, ciekawe opisy walki i odczuć. Teraz, gdy Gloria pokazała pazur, jestem ciekawa, jak potoczą się jej dalsze losy :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo znów uda mi się do Ciebie zawitać i nadrobić resztę zaległości :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny! :)
pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com