piątek, 16 listopada 2018

Rozdział 5. Przełamanie





Zacisnęłam linkę na szyi wampira i czekałam, aż przestanie się szamotać. W tym samym czasie Kath przyglądała mi się tak jakby nie wierzyła w to, co widzi. Szczerze, ja też tak naprawdę nie wiedziałam co robię. Ale jedno rozumiałam albo ja, albo ten potwór. Nie zastanawiałam się i kiwnęłam głową, żeby Blanco rzuciła mi kołek, który trzymała właśnie w prawej dłoni. Gdy go złapałam, wbiłam szybko w serce krwiożercy. Patrzyłam jak jego ciało bezwładnie opada na ziemię, między inne zwłoki, które leżały tutaj po zaciętej bitwie. Wszystkie wyglądały podobnie, miały otwarte oczy oraz czarne żyły, wychodzące na wierzch. Spojrzałam na moje ręce, były umazane we krwi, to, co się przed chwilą wydarzyło, wydawało mi się tak nierealne. Zabiłam kogoś, coś, potwora, wampira, mordercę – żywą istotę! Zaszumiało mi w głowie, zachwiałam się. Czułam się bardzo źle, co ja najlepszego narobiłam? Odgłosy wokół umilkły, myślałam, że zemdleję, kiedy ktoś do mnie podszedł.
– Wszystko w porządku? – Usłyszałam głos Kath. – Dobrze zrobiłaś, uwierz mi nie miałaś innego wyjścia.
– A może…
– Nie, naprawdę.
Poklepała mnie pokrzepiająco po plecach i poszła w stronę tunelu. A ja nadal siedziałam na ziemi, próbując zrozumieć co się stało, byłam w szoku. Obserwowałam oddalającą się kobietę, gdy ta odwróciła się, po czym dodała:
– Zostaniesz z nami, znajdzie się dla ciebie jakieś miejsce. – To, co powiedziała wprawiło mnie chyba w jeszcze większe zdumienie niż wydarzenia dzisiejszej nocy…

***
GODZINĘ WCZEŚNIEJ

BANG!
W tym samym momencie Olive usłyszała dwie rzeczy: czyiś krzyk i jak coś ciężkiego upada na podłogę. Rozejrzała się wokół. „Co się tu dzieje?” zapytała siebie. Nie miała pojęcia kto strzelał, na pewno nie była to ona. Niezmiennie zaciskała palce na swoim colcie, cokolwiek by się nie wydarzyło, była w gotowości. Po cichu podeszła bliżej półpiętra, wówczas zobaczyła, że tuż pod nim leży jej przyjaciel. Podbiegła do niego i chwyciła za nadgarstek, wstrzymała oddech, gdy sprawdzała, czy żyje. Wyczuwała puls, a do jej uszu dotarły jakieś niewyraźne słowa. Wiedziała, że nie jest źle, wtedy też odetchnęła z ulgą.
– Ol...ive – wypowiedział z problemami.
– Len, jestem tu. Słyszysz mnie? – Chwyciła go za rękę. – Musimy stąd uciekać, chyba jest tu ktoś jeszcze.
– To ja… ja strzelałem.
– Ale jak? – spytała, pomagając mu wstać.
– Powiem ci, kiedy będziemy w samochodzie. Teraz musimy im pomóc, wampiry jej nie dostaną.
– Gloria? W tej chwili ona się nie liczy, ty bardziej potrzebujesz pomocy.
– Ja nie jestem najważniejszy, musimy dostać się tam jak najszybciej. – Lenny spojrzał przyjaciółce prosto w ślepia. – Proszę.
– Ty cholerny altruisto! Nawet teraz to robisz – mówiła prawie ze łzami w oczach – trzymaj się.
Wzięła go pod ramię i poprowadziła do auta. Kiedy po omacku obydwoje do niego wsiedli, Drake zapaliła światła, wówczas usłyszeli głośne skrobanie po dachu, a przed maską zobaczyli poszarzałe żylaste stworzenia o kształtach zbliżonych do człowieka. Olive wciągnęła głośno powietrze, nie chcąc panikować.
– Podziemni, szkoda, że nie pokazaliście się wcześniej. ­– Wcisnęła gaz do dechy.

***
Stałam wraz z Kath pośrodku głównego holu, obydwie byłyśmy tak samo zdruzgotane zastanym tu widokiem. Wampiry nacierające zewsząd, idące prosto na nas, bezproblemowo przedzierały się przez zwarty szyk łowców. Patrzyłam na to wszystko z przekonaniem, że tym razem chyba już nic mnie nie uratuje przed tymi potworami, zdecydowanie to były te typy, które dostawały to czego chciały i nic nie mogło ich powstrzymać. Kiedy jeden z krwiożerców znajdował się już naprawdę blisko nas, to nagle Blanco, niczym wybudzona z jakiegoś tajemniczego transu, pociągnęła mnie do tyłu. Znalazłyśmy się w ogromnej sali treningowej, zanim się zorientowałam, kobieta wcisnęła jakiś przycisk i drzwi do pomieszczenia zamknęły się, a ze ścian wysunęły się solidne metalowe płyty, które dodatkowo zabezpieczyły wejście.
– Chodź szybko – mówiła, zwijając piankową matę z podłogi – drzwi długo nie wytrzymają pod naporem, musimy stąd uciekać.
– Ale gdzie?! – krzyknęłam spanikowana, nie rozumiejąc co łowczyni robi w tej chwili.
– Tutaj. – Skinęła spokojnie na podłogę, gdzie widniały teraz małe drewniane drzwiczki.
Kath otworzyła je sprawnie i kazała mi tam wejść, sama zaś pobiegła do jakieś gabloty. Zanim cokolwiek z niej wzięła, przyłożyła swój nadgarstek z identyfikatorem do czytnika, wówczas też zabezpieczenia ustąpiły, a moim oczom ukazały się półki z przeróżnymi rodzajami broni. Blanco chwyciła coś, nie zastanawiając się długo, po czym pokierowała w moją stronę, zaś gablota zamknęła się samoczynnie.
– Wchodź, nie ma czasu – powiedziała nerwowo i weszła za mną.
Stałyśmy na wąskich schodkach w niewielkiej, ciasnej klatce schodowej, gdzie tuż po zamknięciu drzwiczek nastała nieprzenikniona ciemność. Wkrótce zapalona latarka oświetliła wnętrze. Widziałam jak starsza łowczyni czegoś szuka, szybko okazało się, że był to kawałek liny zwisający z sufitu.
– Pomóż mi – zawołała, chwytając za sznurek.
– Po co to?
– Zasłaniamy drzwiczki, żeby wampiry nie znalazły wejścia – wycedziła przez zęby.
Po chwili wysiłku mata została nasunięta na wejście, a my schodziłyśmy już schodkami prowadzącymi prosto w odmęty najgęstszych ciemności, niezakłóconych żadnym refleksem czy nawet dźwiękiem.
– Trzymaj – Blanco podała mi sztylet i coś na kształt rolki taśmy, jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się, dostrzegłam, że nawinięty jest na nią cienki drucik. – Niby jak mam się tym bronić, zmarszczyłam czoło, chyba chwyciła pierwsze co jej się nawineło pod rękę. Wyjdziemy po drugiej stronie murów, nie wiadomo co tam spotkamy – kontynuowała blondynka. W międzyczasie zachwiałam się lekko z przerażenia. – Uważaj, nie mogą nas usłyszeć. Są tuż nad nami. – Wskazała na sufit.
   W tunelu byłyśmy prowadzone przez jasną łunę światła, panowała idealna cisza, przecinana wyłącznie naszymi krokami. Mogłoby się wydawać, że nic nie może tego zaburzyć, gdyby nie gasnąca latarka. 
– Cholerstwo, nie miało, kiedy się wyłączyć. – Kath uderzała urządzeniem o dłoń, jednak to, dawało tylko pojedyncze błyski. – Masz, może tobie się uda – powiedziała do mnie – poszukam czegoś w telefonie.
Zaabsorbowana próbą naprawy latarki, nie patrzyłam gdzie idę, dlatego też nie zauważyłam, że na mojej drodze pojawiła się jakaś przeszkoda. Nim zorientowałam się, że coś jest nie tak, przewróciłam się na mokrą ziemię, powodując przy tym nie mały hałas. W tym samym momencie uderzył mnie mocny zapach stęchlizny. Kompletnie nie widziałam co znajduje się przede mną. Kiedy tylko chciałam wstać, zaczęłam się ślizgać, a moje ręce próbujące wyczuć otoczenie, natrafiły na coś obrzydliwie śliskiego. Było dziwnie nieprzyjemne, tak jakbym nurzała się w niezastygniętej galarecie.
– Pryce, gdzie jesteś? – usłyszałam szept łowczyni. Wtedy oślepił mnie blask lamy telefonu. Naprzeciwko stała Blanco, która przygląda mi się z rozszerzonymi oczami i uchylonymi ustami, tak jakby chciała coś powiedzieć. Tylko dlaczego nic nie mówiła?  To, co wkrótce ujrzałam, wyjaśniło jej zachowanie…
– Aaaaaa, co to jest?! – krzyknęłam, kiedy zobaczyłam co leżało na ziemi.
Brodziłam we krwi poharatanego zwierzęcia. Znajdowało się w takim stanie, że właściwie trudno było rozpoznać, co to za gatunek. Jego szczątki były wszędzie wokół. Patrzyłam na to z obrzydzeniem i przerażeniem jednocześnie. Co tu się u licha wydarzyło. Nim zdążyłam się dokładniej rozejrzeć, podeszła do mnie łowczyni.
– Słyszało cię chyba pół hrabstwa. – Kobieta wyciągnęła rękę i pomogła mi wstać. ­ – Niedługo będziemy mieć tu towarzystwo, więc lepiej się pośpieszmy.
Po tych słowach Kath zaczęła biec, zupełnie nie obchodziło jej jak się czuję albo co takiego się tu stało, najwyraźniej nie było to dla niej nic nadzwyczajnego. Podążałam za nią przez kilkanaście kolejnych minut, bez przerwy oraz w całkowitej ciszy. Jednak niebawem zaczęło brakować mi sił, nieczęsto miałam okazję biegać taki dystans, tak więc szybko się zmęczyłam.
– Możemy… możemy zwolnić – zawołałam za nią, ponieważ zostawiła mnie dobre kilka metrów za sobą.
– Nie ma na to czasu. Wytrzymaj, prawie jesteśmy.
   Jak się niedługo okazało chwila była o wiele dłuższa niż przypuszczałam. Kiedy dotarłyśmy na zewnątrz, niemalże słaniałam się na nogach, brakowało mi już tchu, żeby iść dalej. Jedyne czego teraz potrzebowałam to odpoczynek. Położyłam się na ziemi, oddychając ciężko. Wpatrywałam się w niebo, które usłane było tysiącami małych, błyszczących kryształków. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że odkąd tu jestem nie oglądałam nocnego sklepienia. Oparłam się na łokciach. Gdy byłam na wyspie robiłam to codziennie. Każdego wieczora obserwowałam, jak gwiazdy spadają wprost do oceanu. Wszystko wyglądało tak nieziemsko, kiedy niebo odbijało się w zwierciadle wody. Stwarzało wrażenie zawieszenia między dwoma światami… A tutaj? Gwiazdy są te same, przestrzeń nade mną też. A jednak jest jakoś inaczej.
– Chyba już dość odpoczęłaś, księżniczko? –  mówiła złośliwie Kath – musimy się stąd zbierać.
Obejrzałam się jeszcze raz na niebo, zdecydowanie to nie to, westchnęłam. Potem Ruszyłyśmy w stronę miasta, po przejściu zaledwie kilku kroków usłyszałyśmy jakieś gwizdy za naszymi plecami, wtedy też zobaczyłyśmy kilku mężczyzn z kpiącymi uśmiechami. Łowczyni spojrzała na mnie groźnie, tak jakby czyniła mi wyrzuty, że to przeze mnie nas znaleźli.
– Dokądś się wybieracie, drogie panie? – Podeszli bliżej nas i obnażyli swoje kły, byłam już pewna, że to wampiry, które przyszły po mnie. Nie miałam nic do stracenia, umiałam walczyć, to coś, co pozostało mi z nauk rodziców, więc mogłam zrobić tylko jedno…

***

– Znowu cały zderzak do wymiany – narzekała Olive.
– Ciesz się, że tak to się skończyło – podsumował Brandt.
– Nie wiem kto za… – Dziewczyna przerwała w pół zdania, na widok tego, co zobaczyła. – Widzisz to samo co ja?
– Nie przebierali w środkach. Może wejdziemy tunelem – łowca stwierdził wyjątkowo spokojnie, po przyjrzeniu się staranowanej bramie.
– Wejdziemy? Podjadę tam, ale zapomnij o tym, że stąd wyjdziesz! – powiedziała ostro.
– O., sama nie dasz sobie rady, jest ich za dużo.
– Nie. Jak zwykle dałam ci się przekonać. – Przymrużyła zawistnie oczy. – A powinni cię właśnie składać w szpitalu.
– Nie przesadzaj – wycedził przez zęby. Nie wiadomo czy z bólu, czy ze złości. – Ej, dlaczego się tu zatrzymujesz, stąd jest jeszcze kawałek drogi?!
– Bo wiem co byś wymyślił! – Przyglądała mu się przez chwilę. ­– Gdyby coś ci się stało nie wybaczyłabym sobie tego. – Olive wysiadła z samochodu i delikatnie zamknęła drzwi, tak aby zrobić jak najmniej hałasu. Od razu, kiedy znalazła się na zewnątrz zarejestrowała jakieś krzyki, nie do końca wiedziała skąd dochodzą, ale pierwsze co, pobiegła w stronę tunelu. Gdy dotarła na miejsce, jej przypuszczenia się potwierdziły. Zobaczyła łowców walczących z wampirami. Po bliższym przyjrzeniu się dostrzegła jeden zaskakujący szczegół…
Gloria? zapytała siebie Drake. Dziewczyna z wyspy biła się z tymi potworami niemal jak równy z równym. Co tu się dzieje, co takiego się wydarzyło się przez tę jedną noc. Młoda łowczyni nie mogła pozwolić sobie na dalsze obserwacje, ponieważ usłyszała, że ktoś czai się za jej plecami. Odwróciła się szybko i zobaczyła, że ku niej zmierzają trzy, żądne krwi, wampiry. Z nieprzeciętnym refleksem chwyciła za pistolety, schowane w pasie z bronią, po czym zaczęła ostrzał krwiopijców idących na samym przodzie. Drewniane pociski przeszywały ich ciała na wylot, nie pozostawiając obojętnie żadnego milimetra, w tym serca. Mężczyźni padali na ziemię jak marionetki z odciętymi sznurkami. Nie było jednak czasu na żadne triumfy, bo do ataku ruszała kolejna bestia w ludzkiej skórze. Tym razem na tyle zręczna, że po chwili znalazła się przy Olive, która bez zastanowienia wymierzyła cios z półobrotu. Wampir zachwiał się jedynie, a potem chwycił nastolatkę za szyję i powalił na glebę, wytrącając z rąk obydwa rewolwery. Przez następne sekundy uderzał jej głową o twardy grunt. W oczach łowczyni pojawił się rozmazany obraz, ale mimo to wiedziała co się dzieje oraz co ma robić. Próbowała dosięgnąć kołka, który znajdował się w  jej spodniach, w jednej z kieszeni na wysokości kolan. Dostrzegała jak kształt oprawcy niebezpiecznie się do niej przybliża, lecz nadal nie miała drewnianego owalu, musiała szybko coś wymyślić.
– Za chwilę skrócę twoje żałosne życie, łowczynio – wycharczał głos nad nią.
Nie mogła na to pozwolić. Za żadne pieniądze świata nie stanie się bankiem krwi dla tych obrzydliwych stworzeń. Tylko jedno przychodziło jej teraz do głowy...
– Gnij w piekle! – Wcisnęła krwiopijcy palce do oczu, a ten zawył z bólu, zasłaniając rękami zakrwawioną twarz. Gdy Drake odzyskała ostrość widzenia, wbiła potworowi kołek w serce, tak też zakończyła jego katusze. Sama odetchnęła głęboko i podniosła się z ziemi. ­– Nowa skóra. – Przygładziła rozcięcie w swojej kurtce. ­– Diabelne wampiry.
Wokół z kolei zobaczyła istne pobojowisko, a między nim Glorię, która siedziała pośród martwych ciał. Zastanawiała się czy ma do niej podejść, czy też odpuścić, zważywszy zwłaszcza na ich niezbyt dobre relacje. Miała już odchodzić do Lennego, gdy usłyszała starszą łowczynię, mówiącą do Glorii:
– Zostaniesz z nami, znajdzie się dla ciebie jakieś miejsce.
Jakieś miejsce? Olive dobrze wiedziała, że po tym co zrobiła Pryce, to na pewno nie będzie jakieś miejsce, a wkrótce stanie się jedną z nich, bo w tej walce każda dusza była na wagę złota. Liv tak czy inaczej, musiała to zaakceptować. Podeszła do Mulatki. Wyciągnęła do niej rękę i pomogła wstać.
   – Niezła robota, ale nie licz na żadną taryfę ulgową – zakończyła Drake. 

︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻

 Dajcie znać jak rozdział, bo nie powiem, ale trochę nad nim pracowałam. Czy wyszedł dobrze, to już Wasz głos :) 
Tymczasem, dobrego weekendu!
xo, Ridiculous


1 komentarz:

  1. Rozdział trochę krótszy, ale wciąż bardzo dobry :) Wartka akcja, ciekawe opisy walki i odczuć. Teraz, gdy Gloria pokazała pazur, jestem ciekawa, jak potoczą się jej dalsze losy :)
    Mam nadzieję, że niedługo znów uda mi się do Ciebie zawitać i nadrobić resztę zaległości :)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny! :)
    pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Właśnie TWÓJ komentarz motywuje i inspiruje mnie do dalszego tworzenia! Proszę, zatem o kilka słów, to nic nie kosztuje, naprawdę. To jak, dasz się skusić?