poniedziałek, 31 grudnia 2018

Rozdział 6. Słodkie sny pośród mroku





Ciemnowłosy mężczyzna piął się po marmurowych schodach, które były omiatane długim czarnym płaszczem owego przybysza. Kiedy dotarł pod drzwi, pchnął je tak, że z hukiem otworzyły się obydwie połówki. Pokój, do którego wszedł, był pogrążony w chaosie zabawy i rozpusty. Wszędzie panoszyły się nieznane mu wampiry. Bezceremonialnie raczyły się jego drogimi, niepospolitymi trunkami. Wypijały krew ze swoich ofiar, którymi nierzadko byli szaleńcy zarabiający w ten sposób na życie lub młode dziewczyny upolowane na ulicy. Szatyn wodził wzrokiem od kąta do kąta, poszukując konkretnej osoby. Gdy jej nie znalazł, podszedł do chwiejącego się od nadmiaru alkoholu chłopaka, który próbował tańczyć w jazgocie muzyki, i ujął go za kołnierz. Wtedy uświadomił sobie, że zna tego młodzieńca.
– Rodrigez, gdzie jest Blake?! – wycharczał zniecierpliwionym głosem.
– K-kto?
– Blake Hunter! – Mężczyzna potrząsnął Latynosem tak, że dotarło do niego z kim rozmawia.
– Dwi… – powiedział niesłyszalnie Julio i przełknął głośno ślinę – jest ta-tam, panie. – Wskazał na barek przy oknie.
– Czyżby? – Rozejrzał się, aby znaleźć potwierdzenie słów swojego rozmówcy, gdy dostrzegł sylwetkę bratanka, ponownie zwrócił się do Rodrigeza. ­– Niech te plugawe wampiry zejdą mi z oczu, inaczej rozerwę je na strzępy! – Rzucił chłopaka pod drzwi.
Dwight poprawił swoje ubranie, by chwilę później przysiąść się do krewniaka, z którym został sam na sam.
­– Jest i mój niegodziwy bratanek. – Zadrwił szatyn, po czym chwycił bez namysłu butelkę whisky, na której dnie widniały tylko nędzne resztki. – Ledwo co wróciłeś po kilku tygodniach, a po moim domu chodzą ci zdrajcy. Dopóki nie przejdą na naszą stronę nie chcę ich tu widzieć. – Posłał chłopakowi groźne spojrzenie.
– Wuju, czego chcesz? – Młody Hunter westchnął głęboko, pomijając uwagę Dwight‘a.
– Cóż, o twoich wyczynach krążą legendy wśród wszystkich wampirów, nawet ja jestem pełen podziwu… – odchrząknął lekko – jak tak dalej pójdzie, sam będę musiał wyrwać ci serce w obawie, że stracę posłuch – uśmiechnął się kpiąco.
– Nie masz się czego obawiać wuju. Nie zależy mi na twoim miejscu. – Mężczyźni mierzyli się wzrokiem.
– Każdy tak mówi i potem każdy napada na główną kwaterę łowców i po co? Po jednego żałosnego człowieka, jakby był tego wart. – Zmiażdżył szklankę z trunkiem, którą trzymał dotychczas w dłoni.
– Muszą wiedzieć, że nam nie zagrażają i kto naprawdę rządzi w tym świecie. To wszystko. – Blake zajrzał do pustego szkła.
A jednak nadal tego nie wiedzą. – Krwiopijca podszedł do okna – Cały czas z nami walczą, niebawem wypowiedzą nam wojnę, będą nas wyżynać, deptać jak robactwo! Ale ja jestem na to przygotowany.
– Co dokładnie masz na myśli? – zapytał niepewnie młodzieniec.
– Za kilka miesięcy to my będziemy siedzieć w Empire i nic tego nie powstrzyma. ­– W jego oku pojawił się błysk szaleństwa. – A ty. – Napełnił kieliszek towarzysza i swój, po czym podniósł go lekko w górę, jak do toastu. ­– Ty odegrasz w tym szczególną rolę.

***
Minął ponad miesiąc odkąd tu jestem, a ja nadal nie wierzę w to, co się tu dzieje. Wszystko potoczyło się tak szybko, nie wiem, czy powinnam tu być i robić rzeczy, które niedawno nie przyszłyby mi nawet do głowy. Jednak zgodziłam się na to. Mimo wielu wątpliwości dołączyłam do łowców wampirów. Przez ostatnie trzy tygodnie, po tym jak Kath zobaczyła moje umiejętności walki wręcz i zaproponowała mi zostanie z nimi, trenowałam ciężko całymi dniami. Zarówno mi, jak i dowódczyni mojego oddziału zależało, abym była jak najlepiej przygotowana do starć z krwiopijcami. Uczono mnie przede wszystkim posługiwania się wszelkimi specjalnymi rodzajami broni, przeznaczonymi dla Podziemnych i w końcu dla samych dzieci nocy. Począwszy od sztyletów, kołków, linek oraz pistoletów, aż po łuk czy też strzałki z drewnianymi grotami. Nie ukrywam, że nie było to łatwe zadanie, opanować w tak krótkim czasie to, czego większość łowców uczyła się przez kilka lat, zazwyczaj od dziecka. Nie mogłam jednak odmówić sobie jednego – tego, że życie na wyspie nauczyło mnie instynktu przetrwania za wszelką cenę. Przetrwania, dzięki, któremu nie bez powodu się tu znalazłam.
Każdy kolejny dzień spędzany w tym otoczeniu, utwierdzał mnie, że podjęłam słuszną decyzję. Coraz mniej żyłam przeszłością, czułam to. Gdy zamykałam oczy nieczęsto nawiedzały mnie wizje tamtej krwawej nocy, nie bałam się ludzi tak jak jeszcze kilka tygodni temu, otworzyłam się na nich, wiedziałam są moimi przyjaciółmi, którzy są gotowi się dla mnie poświęcić. Widziałam to, kiedy wyruszyłam na swoją pierwszą misję. Odbijaliśmy z rąk radykalnych wampirów młodego chłopaka, z którego chcieli wypompować krew by mieć własne zapasy. Przerażało mnie to, co robili, ale jak się później okazało z opowieści innych łowców, to była zaledwie próbka ich możliwości. Napawało mnie to niepewnością, ale obserwując zaciekłą walkę naszych ludzi, zaczynałam rozumieć, że w tej rzeczywistości jest tylko jedno wyjście: albo my, albo oni, a ceną, którą musimy za to płacić, jest nasze poświęcenie. Dostrzegałam to zwłaszcza teraz. Chociaż jestem z nimi od niedawna, zauważałam też narastający niepokój. Wśród łowców pojawiały się głosy, że coś nadchodzi, a konflikt ludzi z wampirami niebawem może się pogłębić, a nawet przekształcić się w coś gorszego. I właśnie to cały czas nie dawało mi spokoju, chyba jednak nigdy nie będę mieć pewności…
– O ile nie będzie żadnych niespodzianek po drodze, to za godzinę powinniśmy być na miejscu – usłyszałam Luke'a, który prowadził samochód.
– Glor, jak zobaczysz te tysiące świateł, zakochasz się w tym mieście, tak jak ja – mówiła podekscytowana Cassie.
– Nowy Jork, jasne Brittany… Wszystko jest cudowne, zwłaszcza wampiry urządzające masakrę w środku miasta co drugi dzień. – Olive szybko ostudziła zapał różowowłosej.
– O., właśnie za to cię uwielbiamy – ironizował Jake – nie ma jak to twoje pozytywne nastawienie.
– Specjalnie dla was staram się jak mogę – wycedziła ostentacyjnie Drake, przewracając przy tym oczami.
– Ehh, że też Lenny musi jeszcze leżeć w skrzydle szpitalnym, gdyby tu był Liv nie musiałaby się z nami męczyć. Biedactwo. – Collins dalej dopiekał przyjaciółce.
– Jedno mnie zastanawia, przez biedactwo masz na myśli oczywiście Len‘a? – odezwała się Cass.
– Oczywiście, że Olive, przecież ma z nami takie ciężkie życie.

***
Przybyliśmy do kwatery nowojorskich łowców o dokładnie wyznaczonym czasie. Z szeregu samochodów, którymi jechaliśmy wysiadło ponad trzydzieści osób. Jednak najważniejszą z nich była kobieta wieziona pośrodku kolumny – Najstarsza, Gabrielle Drake. Była to elegancka, około pięćdziesięcioletnia kobieta, cała w czerni, na tle której wyróżniały się jej platynowe włosy do ramion. Miała delikatne rysy twarzy, zdobioną jednocześnie przez nutę tajemniczości i chłodu, zupełnie nie do odgadnięcia było to, co kryje się za wielkimi czarnymi okularami. Kiedy tylko zgasły światła pojazdów, zarówno przywódczyni, jak i inni łowcy zginęli w głębinach mroku, w których skrywały się dolne partie budynku. Wśród idących dawało się wyczuć przejęcie odpowiedzialnością, która będzie na nich spoczywać w czasie jutrzejszej nocy, kiedy odbędzie się tajne spotkanie Najstarszej z wampirzą królową. Lecz na same rozmowy mogli iść tylko najbardziej doświadczeni i zaufani łowcy, którzy mają za zadanie jak najlepiej chronić Gabrielle.
Zostaliśmy zaprowadzeni do pokojów, które, podobnie jak w Los Angeles, znajdowały się w jednym skrzydle, ale tutaj wszystko wydawało się większe i jeszcze bardziej rozległe niż w naszej kwaterze.
Gdy wraz Cassie weszłyśmy do pomieszczenia, zaledwie po chwili ktoś zapukał do drzwi, jak się okazało nie był to nikt inny jak Jake.
– Och, znowu ty Collins? Nie przyszło ci do głowy, że po kilkunastu godzinach w jednym samochodzie chciałybyśmy od ciebie odpocząć? – zapytała znudzona Cassie i spojrzała na mnie, szukając potwierdzenia.
– Nie zaprzeczę – rzuciłam od niechcenia.
– Jak się dowiecie po co przyszedłem, to na pewno zmienicie zdanie. – Chłopak puścił oko.
– Nie no, ty chyba masz satysfakcję z zadręczania ludzi – powiedziała pod nosem nastolatka – dobra, tylko się streszczaj, minuta dziesięć i cię tu nie ma.
– Mam takie dobre zamiary, a ty się tak zachowujesz, nie możesz tak jak Goria…
– Do sedna Jake. Do sedna! – krzyknęłam nieco poirytowana.
– Dobra, już! Kobiety… – westchnął – moja propozycja jest nie do odrzucenia. Kilka dni temu brałaś udział w pierwszej misji – zwrócił się do mnie – że tak powiem przeszłaś z powodzeniem swój chrzest bojowy, czy nie sądzicie, że musimy to jakoś uczcić, na przykład skromnym wyjściem do klubu?
– Trzeba było tak od razu Jake. – Brittany bez wahania chwyciła swój plecak i zaczęła wyjmować z niego ubrania.
– Neon‘s?
– Neon‘s Blood.
– Ustalone.
***

Po piętnastu minutach spotkaliśmy się w obszernym garażu, gdzie stały nasze samochody. Ku mojemu zdziwieniu wraz z Jake’em przyszła Olive. Nie sądziłam, że gdzieś z nami wyjdzie, tym bardziej po wcześniejszej kłótni. Ale jak widać nie jest to nic nie nadzwyczajnego, okazuje się, że nie tylko Brittany i Collins mają krótką pamięć.
  Dla pełnej jasności, nie idę tam ze względu na WAS, chcę tylko zobaczyć Jamesa, bo mam z nim coś do załatwienia – oznajmiła na samym wstępie Liv. A jednak się myliłam, nikt o niczym nie zapomniał.
– Czy w ogóle powinniśmy tam iść przed jutrzejszą nocą? – zagaiłam.
– TAK! – krzyknęła, zaskakująco zgodnie cała trójka kiedy wsiadaliśmy do auta.
– Szczerze, może coś w tym jest – zaczął Jake – ale w sumie to nie my bierzemy udział w spotkaniu, obstawiamy jedynie Empire. Wszyscy dowódcy są na jakiejś naradzie, a my mamy wolne, więc co komu szkodzi – skwitował.
– Właśnie o to mi chodzi, czy oni nie mają nic przeciwko? – pytałam dalej.
– Nie mogą mieć, przecież o tym nie wiedzą. – Chłopak uśmiechnął się cwaniacko i dodał gazu.
Niedługo później zajechaliśmy na rozświetloną ulicę, pełną ludzi i pojazdów. Zaparkowaliśmy, na pierwszym lepszym miejscu, które jakimś cudem udało nam się wyhaczyć. Zewsząd oblegały nas tłumy, a do samego klubu ustawiała się niekończąca kolejka. Kiedy kierowałam się w jej stronę, Cassie pociągnęła mnie w boczną uliczkę.
– Gloria, chodź! – Zobaczyłam, że przy wyjściu ewakuacyjnym czeka na nas jakiś chłopak.
– Witam w moim królestwie! – zawołał, wymieniając uściski z moimi towarzyszami, gdy wchodziliśmy do środka. – Ciebie jeszcze tu nie widziałem. – Jego wzrok zatrzymał się na mnie.
– To jest Gloria – odpowiedział za mnie Collins – jej historia jest lepsza niż niektóre akcje twojego klubu.
– Niemożliwe. – Pokręcił głową i się zaśmiał.
– Chwila. – Przystałam na moment. – Dobrze zrozumiałam, to twój klub? Przecież jesteś taki…
– Młody – przerwał mi Walsh – ma się ten urok i głowę do interesów.
– Jasne – prychnęłała Olive nie jest to na pewno ani jedno, ani drugie .
– Może, ale co jak co, zabawę mam we krwi. – Jimmy wziął pod ramię mnie i Cassie. – Drogie panie.
Tak weszliśmy do ogromnej sali, która dosłownie pękała w szwach. Wszystko było zatopione w strumieniu czerwono-niebieskich neonów, rozświetlających otoczenie. Przechodziliśmy wśród tłumu skaczącego w rytm muzyki, która hipnotyzowała tańczących, wciągając ich zarazem w tajemniczy trans, grę zmysłów. Sweet dreams, are made of this… Gra stworzona z mroku, krwi i nienawiści, szukającej światła gdzieś w głębi.
Mijaliśmy krwiopijców zanurzonych w nadgarstkach bądź szyjach swoich ofiar, które robiły to dobrowolnie, dla pieniędzy lub irracjonalnej przyjemności. Wyglądało to tak odmiennie od rzeczywistości, która panuje na zewnątrz. Ludzie, wampiry i łowcy w jednym miejscu, obok siebie, bez żadnej przemocy – obraz jak z innego świata, pogrążonego w słodkich snach demonicznego oraz szaleństwa, tak jakby wszyscy zatrzymali się na moment.
– Ej, Chris jedna kolejka dla nas!  – Jay krzyknął na cały głos by przedrzeć się przez jazgot muzyki, a barman tylko skinął głową.
– Jak to możliwe, że wampiry i ludzie są w jednym miejscu i wszystko jest pod kontrolą? – zapytałam właściciela, kiedy usiedliśmy przy wielkim barze pośrodku sali.
– Cóż, rozlew krwi nie bardzo sprzyja interesom – odpowiedział dość enigmatycznie – poza tym, to chyba jedyne takie miejsce, jest tu każdy. – Wskazał na grupę wampirów na antresoli, wśród nich stał Blake Hunter, którego widziałam podczas swojej pierwszej misji. – Radykałowie, pacyfiści. – Pokazał na inne wampiry. – I przede wszystkim ludzie. A teraz muszę cię zostawić, bo mam coś do załatwienia. Chłopak podszedł do Cass, a potem obydwoje zniknęli w tłumnie.
Patrzyłam na tańczące osoby, kiedy mój wzrok natrafił na młodego Huntera. Tym razem stał w towarzystwie starszej od niego kobiety. Wyglądała niezwykle wytwornie i jednocześnie nieco wulgarni. Miała długie czarne włosy, zaczesane do tyłu. Te przysłaniały jej głęboki dekolt, zdobiony przez okazałą brylantową kolię. Ciemny makijaż wyostrzał jej twarz tak bardzo, że wyglądała niczym matka demonów. Właśnie przekazywała krwiopijcy jakąś kopertę, widać, że zależało im, żeby nikt tego nie odkrył. Owa femme fatale szepnęła mu coś na ucho, a potem obydwoje zaczęli się śmiać. Zastanawiało mnie kim ona jest i co znajduje się w kopercie.
– Kim jest ta kobieta obok Blake’a? – zagadnęłam, siedzącego nieopodal Jake’a.
– Ona? To Valentina Rossi, wampirza arystokratka. Pewnie znowu załatwia jakieś ciemne sprawki – oznajmił szybko. Gdy znowu tam spojrzałam, zobaczyłam, że teraz żywo dyskutowali z innymi krwiopijcami, zapewne już nie o tym co wcześniej.
– Przyznam – kontynuował łowca – że jestem tu nie pierwszy raz, a nadal to robi na mnie wrażenie.
– To prawda, trudno uwierzyć, że jest tu takie miejsce ­– powiedziałam nieco roztargniona – dziwne, że wampiry na to przystały.
– Kiedy zaprzeda się tym diabłom swoją duszę, to są gotowe negocjować z każdym. – Olive włączyła się do naszej dyskusji. – Brat Jamesa jest wampirzym najemnikiem, odwala dla nich czarną robotę, dlatego Walshowie wykupili kilka klubów i zbijają na nich majątek, a wampiry mają miejscówkę do załatwiania swoich interesów, każdy coś z tego ma. Cała tajemnica.
– Dlaczego mnie to nie dziwi – rzuciłam z nutą rozczarowania.
– W naszym świecie nie ma nic za darmo, a Jay i Sebastian, to cwani goście, zawsze są tam, gdzie mogą coś zyskać, więc lepiej na nich uważaj, taka moja nieprzyjacielska rada – dodała Drake.
– Dzięki – wymamrotałam zaskoczona, tą uwagą.
– Jeszcze jedna minuta słuchania tej pseudomuzyki, a moje uszy zaczną krwawić. – Liv wstała z miejsca. ­– Idę się przewietrzyć, bo inaczej głowa mi eksploduje, zostajecie? – wyczekiwała odpowiedzi, ale my tylko pokręciliśmy przecząco.
– Czyli Olive ma człowiecze odruchy – zażartowałam po jej odejściu.
– Mówiłem, nie jest, aż taka zła. Jednak w przeciwieństwie do niej nie pogardzę dobrą zabawą. – Wyciągnął do mnie dłoń. – Chodź, musimy razem zatańczyć.
Odchodząc od baru, rzuciłam ostatnie spojrzenie na antresolę. Nie było tam ani Huntera, ani czarnowłosej wampirzycy. Tak więc, zostało mi tylko jedno, tak jak reszta, wejść w trans szaleństwa, poza tym kto wie kiedy nadarzy się następna okazja. Mała impreza nikomu nie zaszkodzi.

***
Wyszłam przed klub, żeby zapalić. Tutaj wszystko, wydawało się spokojniejsze, ludzie, którzy tłoczyli się tu wcześniej, teraz bawili się w środku. Poza mną było kilka osób, które również delektowały się tytoniowym dymem. Kiedy tylko do moich płuc dotarł ten orzeźwiający, dla mnie, zapach, wiedziałam już, że właśnie tego potrzebowałam, to było jak drugi oddech. Ponownie zaciągnęłam się papierosem i zrobiłam kilka kroków do przodu, tak że nie stałam we wnęce budynku. Wydawało mi się, że nic nie może zepsuć tej chwili. Ciemna noc, boski posmak mentolu w ustach i żadnych ludzi wokół, którzy toczą bezsensowne rozmowy. Okazuje się, że wystarczyły dwa krzyżujące się ze sobą spojrzenia, by to wszystko zburzyć. W tym mieście, właśnie o tej godzinie i w tym miejscu musiałam trafić na najbardziej znienawidzonego człowieka na świecie – dokładnie Blake’a Huntera, żegnającego się z wampirzą arystokratką. Gdy odjechała swoim drogim autem, chłopak nie odpuścił i od razu skierował się ku mnie, szykując na pewno złośliwy komentarz pod moim adresem.
  No proszę, co za spotkanie. – Oparł się o ścianę i wsadził ręce do kieszeni. – Twój chłoptaś jeszcze żyje czy już nie. Bo wiesz, zastanawiam się czy będę mieć okazję mu się odwdzięczyć. – Potarł dłonią o bark, jakby go bolał.
– Lenny ma się lepiej, niż sobie wyobrażasz, ale za to ty wyglądasz beznadziejnie, czyżby jakieś problemy po naszym ostatnim spotkaniu? – uśmiechnęłam się kpiąco, a wampir odpowiedział śmiechem.
– Eh, całe szczęście, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy i mam dobry humor, którego nawet ty mi nie zepsujesz, inaczej nie byłbym taki miły.
– Kto by pomyślał, że ta wywłoka tak na ciebie wpłynie. – Rzuciłam niedopałek na chodnik. – Chociaż, świetnie do siebie pasujecie, upadła, wulgarna arystokratka i młody wampir oszalały z rozpaczy po rodzicach, brzmi epicko. – Uniosłam lekko brwi.
– Bardzo. – Hunter podszedł do mnie bliżej i mogłabym przysiąc, że przez moment widziałam u niego zaszklone oczy na wspomnienie o bliskich, ale było to chyba wyłącznie złudzenie, ponieważ za chwilę jego twarz niemal kipiała ze złości. – Jeszcze bardziej epicko będzie jak dołączy do nich twoja rodzina.
– Jakby twój opętany wuj mało nam odebrał – prychnęłam.
– Tak, twój ojciec to dopiero początek. – Krwiopijca przybliżył się tak, że zaczęłam cofać się do ściany, trafiłam na nią, lecz jemu to nie przeszkadzało, był tak blisko, że czułam jego oddech na swojej szyi. – Najpierw zabiję twoich przyjaciół, potem twojego brata, a na końcu twoją matkę – wyszeptał zimnym, wypartym z emocji głosem – a ty, zostaniesz sama i już nikt ci nie pomoże, to będzie twój koniec. Pamiętaj.
***
Wampir wpadł roztargniony do domu swego wuja. Był wściekły zarówno na dziewczynę, jak i na Dwight’a, który powierzył mu takie zadanie. Informacje, jakie dziś dostał od kochanki starszego wampira stały się dla chłopaka zupełnie bezwartościowe i obojętne. Kim oni wszyscy są, że tak do niego mówią, że każą mu robić takie rzeczy. Postrzegali go jako człowieka bez uczuć, a jednak… W szale złości wszedł do pokoju wuja, chociaż wiedział, że jest on zapewne ze swoją kolejną kochanicą. Tak też było, zastał ich, kiedy raczyli się krwią jakiejś dziewczyny, byli pogrążeni w swoistej rozkoszy mroku.
– Nie zrobię tego – wykrzyczał Blake – nie wykonam twojego zadania.
Zaskoczony mężczyzna okrył się szybko szlafrokiem i zaprowadził krewniaka do przestronnego salonu. Obydwaj drżeli ze zdenerwowania.
– Jakie zadanie, do diabła?! Czego chcesz? – Dwight przyparł chłopaka do ram komina.
– Nie będę ich szpiegować! Ani tej dziewczyny, ani jej matki.
– Żałosne, wychowywałem cię po śmierci mojego brata i szwagierki, a ty…  – Odepchnął Blake’a, aż pod okno.
– Nienawidzę jej, jedyne co do niej czuję to odraza. Nie mogę na nią patrzeć za to, co zrobił jej ojciec.
– I właśnie dlatego powinieneś ich zniszczyć! – Podniósł wampira z podłogi, łapiąc go za kołnierz. – Albo to zrobisz, albo sam cię wykończę. Empire musi być nasze – wyszeptał z obłędem godnym szaleńca.
– Dlaczego? – Młodzieniec zapytał ze łzami.
– Dla władzy i tylko władzy, nic więcej się nie liczy – powiedział, patrząc bratankowi prosto w oczy. Po tym popchnął go z całej siły w stronę wielkiego okna, które rozprysło się na tysiące małych odłamków. Te połyskiwały tylko w krwawej poświacie najczystszego zła, jakie owładnęło mroczne dusze, niemal wszystkich dzieci nocy. 

︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻

Drodzy czytelnicy proszę Was o komentarz, krótki, długi, z pochwałą czy krytyką - jakikolwiek!

Przede wszystkim chcę Wam życzyć wszystkiego dobrego na rok 2019, w życiu, pracy czy szkole, kimkolwiek i gdziekolwiek jesteście! Happy New Year! 
Dużo uśmiechu,  a na dobry początek ten klip -->



 xo, Ridiculous


2 komentarze:

  1. Ah, uwielbiam tę piosenkę. Chociaż już dawno po nowym roku, życzę dużo radości z pisania i oczywiście weny twórczej. Powodzenia!
    ____

    https://untilthedawn.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie znów tu jestem :)
    Początek świetny. Fajnie, że zaczynamy dostrzegać, że nie tylko u łowców jest jakaś hierarchia, ale u wampirów też.
    Miło, że Gloria powoli zaczyna odnajdywać się w nowym miejscu.
    No i fajnie, że wampiry też mają jakieś ludzkie odruchy.
    Rozdział jak zwykle super :)
    Pozdrawiam i do zobaczenia niebawem!

    OdpowiedzUsuń

Właśnie TWÓJ komentarz motywuje i inspiruje mnie do dalszego tworzenia! Proszę, zatem o kilka słów, to nic nie kosztuje, naprawdę. To jak, dasz się skusić?