niedziela, 12 maja 2019

Rozdział 7. Interesy - cz. II





Staliśmy naprzeciw wysokościowca, był zupełnie niepozorny, tak samo jak Empire. Budynki nie wyglądały na wampirze siedliska, wyróżniały się tylko szczelnie zasłoniętymi oknami. Za dnia były raczej mniej przerażające dla mieszkańców tego miasta, nie ze względu na to jak się prezentowały, a dlatego, że ich lokatorzy nie siali postrachu o tej porze. Sami nowojorczycy co i rusz rzucali nam przelotne spojrzenia, zazwyczaj pełne niepokoju, jakbyśmy mieli sprowadzić na nich jakieś kłopoty. Po części mieli rację, gdzie się nie pojawiliśmy zawsze coś się działo i to niekoniecznie dobrego. Najważniejsze, że wiedzieli kim jesteśmy, ale nie mieli pojęcia co naprawdę ma się dzisiaj tu wydarzyć.
  To, co winda? – rzucił żartobliwie Jake.
– Wchodzenie wprost do paszczy lwa to raczej nie najlepszy pomysł – odezwał się nieznany mi chłopak, który był jednym ze snajperów. – To jest nasza optymalna możliwość. – Wskazał na klatkę schodową tuż przy ścianie drapacza, która pełniła rolę wyjścia ewakuacyjnego.
Gdy znaleźliśmy się już na dachu, ujrzałam panoramę wieżowców, które wypełniały dokładnie każdą lukę w zabudowie Nowego Jorku. Jedne były mniejsze, inne większe, rozciągały się przez wszystkie dzielnice, przysłaniając widok na cokolwiek innego. Wyjątek stanowiła wielka zielona plama w postaci Central Parku, będącego oddechem dla mieszanki spalin i krwi, przeżerających tutejsze powietrze do cna, tak samo jak wampiry pustoszyły ten świat.
– Samochód zwiadowczy już podjechał! – wykrzyknął Collins zza lornetki. – Liv i Cass właśnie wysiadły.
Na wzmiankę o blondynce, w mojej głowie pojawił się obraz z poprzedniej nocy. To, co zaobserwowałam przed klubem, nurtowało mnie do teraz. Chciałam wyjść na zewnątrz, by zaczerpnąć powietrza po tańcu z Jake'em, jednak nie było mi to dane ponieważ zobaczyłam Blake’a pochylającego się nad Olive. Jej wyraz twarzy zapadł mi doskonale w pamięć, nie sądziłam, że ujrzę na niej kiedykolwiek coś pomiędzy niepokojem a strachem. Pierwszy raz widziałam ją w takim stanie. Zawsze wyglądała na pewną siebie i odważną kobietę, której nic nie mogło poruszyć. Tym razem było inaczej. Ona po prostu się bała, naprawdę się bała. Nie miałam pojęcia co powiedział jej wampir, że tak nią to wstrząsnęło, ale jak się okazało w tej rzeczywistości nie ma ludzi ze stali, mimo wszelkich starań. Każdego da się złamać. A ja tylko się temu przyglądałam, wiedziałam, że to ich sprawy i że Drake byłaby wściekła gdybym cokolwiek zrobiła.
Nieraz słyszałam o ich konflikcie „na śmierć i życie”. Nie myślałam nigdy, że ktoś może się aż tak nienawidzić, by pragnąć kogoś zabić, lecz gdy na to patrzyłam, wydawało mi się to coraz bardziej realne, zwłaszcza w tym świecie. Przede wszystkim jednak, zastanawiało mnie od czego to się zaczęło, co takiego zadziało się między nimi, ich rodzinami…
– Nasza Czarna Dama też powinna niedługo się pojawić – wyrwał mnie z zamyślenia głos Jake’a.
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
– Coś nie tak? – Przyjrzał mi się podejrzliwie.
– Po prostu tylko nad czymś się zastanawiałam, ale to nic ważnego. – Próbowałam go zbyć.
– Właśnie widzę. Dawaj, mamy jeszcze kilka minut zanim przyjadą. – Oparł się o murek, na którym siedziałam.
– No to… – Opowiedziałam mu o Olive i moich wątpliwościach, ale nie odniosłam wrażenia, by Collins był tym szczególnie zaskoczony.
– Żadna nowość – podsumował. – Chociaż faktycznie, jej zachowanie było nietypowe. Liv zawsze chce być twarda, cokolwiek by się nie działo, a przed Blake’em zwłaszcza.
– Nie, żebym była wścibska, ale właściwie o co im poszło?
– Spoko, nie jesteś – uśmiechnął się – w ich przypadku to proste, poszło o przeszłość. Lepiej zapytaj, o to, co stało się między ich rodzinami, bo to każdy chciałby wiedzieć. Odkąd trwa ten cały konflikt, nikt nie jest chętny o tym mówić, można powiedzieć, że to temat tabu, i dla wampirów, i ludzi. Większość to raczej pogłoski.
 – A jakieś konkrety?
– Pewne jest, że ojcowie Blake’a i Olive mieli ze sobą jakieś interesy. Drake był Najstarszym, a Hunter miał przejąć władzę nad wampirami.  Dalej… sam nie wiem – westchnął. – Podobno podczas jednego ze spotkań, doszło między nimi do kłótni i w ferworze złości ojciec Liv zabił Huntera i jego żonę, a Dwight w odwecie za swojego brata pozbył się Drake’a. Ludzie mówią, że tamta noc zapoczątkowała wszystko co dzieje się teraz. Głoszenie przez Dwighta jego chorych ideologii, podział wampirów, ale o tym już wiesz.
– Okej, to by wiele tłumaczyło. Ale chyba ludzie i wampiry nie walczą ze sobą od zawsze, co?
– Jasne, że nie, przynajmniej nie na taką skalę jak dziś, zawsze były jakieś pojedyncze jednostki, które miały coś nie po kolei, jednak nie były na tyle przekonujące jak Dwight, kiedy on się pojawił, bez problemu zebrał tych sadystów, a teraz terroryzuje wszystkich razem z Blake'em. Mam nadzieję, że Liv, w końcu dorwie tego socjopatę i załatwi go na dobre.
– Dlaczego tak bardzo zależy jej na zniszczeniu Blake'a, przecież to jego wuj zabił jej ojca?
– To nie takie oczywiste. Chociaż, na początku jak tylko Olive wstąpiła w szeregi łowców, jakieś trzy. – Przymrużył oczy­.­ – Cztery lata temu, zapowiedziała, że chce dopaść tego, kto odpowiada za śmierć jej ojca. Ale było to mało prawdopodobne, bo Dwight’a nie jest łatwo znaleźć, gość wcale nie paraduje po ulicach, w świetle księżyca i nie napawa się swoją wspaniałością, jak wielu się wydaje. Popatrzył na mnie wymownie. Zaszył się w jakiejś cholernej fortecy, którą strzeże, chyba cała armia. Za to Blake był wszędzie. Kwestią czasu było to, kiedy połapią się kto kim jest. Nie mogła mieć samego diabła, więc szuka zemsty na jego chłopcu na posyłki.
   – A ty, co myślisz o tym wszystkim? Możliwe, że jej ojciec zrobił coś takiego?
   – Szczerze, nie wiem, nigdy go nie poznałem. Trudno powiedzieć kto ponosi za to winę, może on, może Hunter, a może ktoś inny...
– Nie chcę wam przerywać pogaduszek, ale Czarna Dama właśnie przyjechała. – Poinformował jeden ze snajperów, nachylając się nad karabinem.  – Przygotujcie się, za chwilę wszystko się zacznie.

***

  Solidne czarne okulary zasłaniające pół twarzy, kobiety idącej na przedzie kilkuosobowej grupy, odbijały srebrne kucia ciemnych błyszczących ścian, jednego z korytarzy Empire State Building. Wszyscy patrzyli uważnie przed siebie, mimo, że gościli tu nie raz, to bynajmniej nie byli przekonani co do szlachetności zamiarów ich  s o j u s z n i k ó w. Tuż przed nimi ukazały się wielkie mosiężne drzwi, przy których stała dwójka wampirów, czekająca na to by je otworzyć. Najpierw jednak podeszli do łowców, aby dokładnie ich przeszukać i odebrać im broń, którą posiadali. Była to jedna z najważniejszych zasad podczas spotkań z wampirzą królową, która nie tylko chciała chronić swoje życie, lecz także mieć przewagę nad swoimi gośćmi. Gdy mężczyźni odłożyli na bok wszystkie sztylety, noże, pistolety czy inne narzędzia, rozchylili obydwie połowy mosiądzu. Przed oczami przybyłych pojawiła się ogromna przestrzeń, wręcz kryjąca się pod naporem wszelkich bogactw. Począwszy od połyskujących kryształowych żyrandoli oświetlających dziesiątki doskonałych obrazów, w tym podobiznę samej królowej, chowających się między przytłaczającymi ramami, przez drogie rzeźbione meble ze srebrzystymi wstawkami, aż po taką perłę, jak stojący pośrodku podłużny stół z najszczerszego srebra. To pomieszczenie było spełnieniem każdej zachcianki wampirzycy, która należała do jedynych z najbardziej wpływowych osób na całym kontynencie. Wewnątrz zastali grobową ciszę, tak jakby nikt na nich nie czekał. Dopiero po zrobieniu kilku kroków w głąb, zobaczyli kobietę stojącą w kącie i wpatrującą się w swój nabytek.
– Czy wspominałam, że Gwieździsta noc Van Gogha to jeden z moich ulubionych obrazów w całej kolekcji – odezwała się nagle, zadumana Carla, paląc w międzyczasie długiego papierosa. Nadal stała tyłem do nich. – Przypomina mi o przeszłości, o wszystkim co kiedyś miałam, o ludziach, z którymi żyłam, o tym, że sama byłam człowiekiem. O tym kogo straciłam – podkreśliła ostatnie zdanie.
– Cóż… – Drake westchnęła z nutą prawdziwego żalu. – Straciłam męża i syna, i dobrze o tym wiesz, więc jeśli liczysz na współczucie, to na pewno go ode mnie nie otrzymasz. Nawet jeśli zabiłam twojego męża, nie żałuję tego, mógł wybrać inaczej. Pogódź się z tym, bo nigdy nie zmienisz przeszłości i to właśnie jej tragizm. Tragizm nas wszystkich.
– Czyżby? – Odwróciła się do nich ze sztucznym uśmiechem i podeszła do stołu. – Przeszłość to nie tragizm, to dar. Gdyby nie tamte wydarzenia nie byłoby mnie tutaj, nie miałabym tego wszystkiego, zwłaszcza mojej władzy, przed którą drżą tysiące ludzi i wampirów, w tym wy. Dlatego tym bardziej nie szukam współczucia ani u ciebie, ani nigdzie, nie potrzebuję go – wysyczała na końcu.
– Oczywiście, że nie. Wam wampirom ludzkie uczucia są przecież obce. Jednak nie przyszłam tu po to, by rozliczać się z przeszłości, a po to by zadbać o przyszłość – zadeklarowała platynowłosa.
– Jak sobie życzysz. – Jimenez wypuściła z ust chmurę tytoniowego dymu. – Najpierw niech twoi ludzie nas opuszczą, twoje pieski nie muszą cię zawsze pilnować.
Gabrielle skinęła głową, pomijając ostatnią uwagę, za chwilę kobiety zostały same, zasiadając przy dwóch przeciwległych końcach stołu.
– Zatem, czego oczekujesz od moich wampirów? – zaczęła Carla, po czym nalała sobie krwawej Mary i wygasiła cygaretkę.
– Doskonale widzisz co dzieje się wokół. Słyszysz na pewno o masakrach urządzanych przez Huntera i jego zwolenników, z dnia na dzień jest coraz gorzej. A my sami nie jesteśmy już w stanie powstrzymywać tych sadystycznych demonstracji siły, ginie zbyt wielu naszych. W innym razie nie przychodziłabym tutaj. To… – Zawahała się Najstarsza. – To dla nas ostateczność.
– Nic nie łączy lepiej niż wspólny wróg – zakpiła szatynka. – Owszem, dostaniesz od nas to, czego potrzebujesz. – Zgodziła się podejrzanie szybko, łowczyni zaś była pewna, że jest w tym jakiś haczyk. – Z największą przyjemnością pomogę ci zniszczyć frakcję radykałów.
– Zadziwiające – skwitowała Drake. – Ciekawe tylko, czy bardziej zależy ci na zniszczeniu Dwight’a, by utrzymać siebie przy władzy, czy utrzymaniu ludzi, którzy są pożywieniem dla twoich wampirów. Wiadomo, nie od dziś, że rasa ludzka nie jest wcale dla ciebie tak ważna, jak im to wmawiasz.
– To prawda, zbyt długo się znamy, żebyś w to uwierzyła. Jednak muszę przyznać się do jeszcze jednej rzeczy, że mniej ważni są dla mnie łowcy. – Kobieta zwęziła oczy i zaczęła powoli obracać na palcu pierścionek z brylantem, tak jakby jednocześnie chciała zasygnalizować, że to ona ma tutaj pieniądze, a wraz z nimi władzę. Istniejecie wyłącznie z mojej łaski, dopóki uważam, że jesteście przydatni, w jak to mówicie? – Pociągnęła łyk trunku z kieliszka. – A tak, w utrzymywaniu równowagi w świecie i chronieniu ludzi. Nie jesteście niczym więcej niż akceptowalną koniecznością. – Wampirzyca przysiadła się bliżej swojej rozmówczyni i złapała ją za nadgarstek, ściskając na tyle mocno, by odciąć krążenie w dłoni. – Radzę, więc, żebyś uważała na to, co mówisz, moja droga.
– Myślisz, że przyszłam tutaj bez żadnego zabezpieczenia? – zaśmiała się Gabrielle. – I nie są to tylko łowcy za drzwiami, wiem, że twoi ochroniarze szybko by ich zdjęli. Wierz mi lub nie, ale na zewnątrz, tuż za tymi zasłoniętymi oknami, kryje się kilkakroć więcej moich ludzi, niż w całym Empire. – Przywódczyni modliła się teraz w duchu, aby przeciwniczka nie wyczuła żadnej nuty fałszu w jej głosie. Oczywiście, miała tam swoich żołnierzy, ale na pewno nie tak blisko i nie w takiej liczbie. Wiedziała jednak, że bez ryzyka wyjdzie stąd z niczym. – Jedno posunięcie za daleko, a po moim krzyku wpadną tu wszyscy, wtedy ty i twoje pieski, będziecie błagać, nie tylko o współczucie, ale też o litość.
– Skąd mam pewność? Nie czuję podwyższonego pulsu,  zdenerwowania ani nie słyszę szybszego bicia twojego serca. Ale może po prostu jesteś tak dobrym kłamcą? – zapytała zaciekawiona.
– Tak bardzo chcesz zobaczyć co się stanie, czy wolisz wrócić do rozmowy? Zapewniam, jeden krzyk…
– Broń, wampiry, pieniądze? Czego chcesz? – wyrzuciła rozwścieczona Carla.
– Twojego pozwolenia.
– Słucham dalej.
– Kończysz politykę chronienia każdego wampira, bez względu czy jest radykałem, czy pacyfistą. Na początek zniesiesz wszystkie strefy pokoju, w których nie można zabijać wampirów, potem zakaz wstępu na wampirze terytoria. Musimy mieć możliwość tam wejść przez całą dobę, nie kilka godzin jak dotychczas. Nie może być miejsca, żeby mogli się przed nami ukryć. Twoi zwolennicy mają być karani, jeśli będą z nimi współpracować. Na koniec, chcę, żeby każdy nasz patrol był zabezpieczany przez minimum  jednego wampira od ciebie. To wszystko, o nic więcej nie proszę.
– Więcej bym nawet nie wysłuchała. Żądasz ode mnie bardzo wiele, moja droga. – Upiła kilka kolejnych łyków krwistego napoju. – Mam jeden warunek. – Spojrzała Najstarszej prosto w oczy, jakby chciała ją zahipnotyzować, ale nic takiego nie zrobiła. – Tylko jeden. N i k t nie może dowiedzieć się o tym spotkaniu, ma to zostać wyłącznie między nami. Jak i również to o czym rozmawiałyśmy i co ustaliłyśmy. Moi ludzie nie będą ujawniać, że z wami pracują, tak samo i twoi. Przystaję na twoje żądania, pod tym warunkiem.
– Nie… – Drake była zupełnie zaskoczona, zastanawiała się co ma odpowiedzieć, czuła, że coś jest nie tak, że cena jest zbyt mała. Ale w tej sytuacji nie miała innego wyjścia. Musiała z tego skorzystać, cokolwiek wampirzyca planuje. Łowcy tego potrzebowali. – Nie rozumiem, nie mam pojęcia co zamierzasz, ale wiem, że powinnam się zgodzić.
– Z n a k o m i c i e. – Kobiety podały sobie dłonie, nie wiedziały jednak jak kosztowna okaże się wkrótce ta umowa.

*** 

 Zaledwie kilka minut po odejściu przywódczyni łowców, mosiężne drzwi ponownie zostały otwarte. Tym razem ich próg przekroczyła niezwykle elegancka i wytworna pani, najprawdziwsza dama, na pozór z wyraźnie przyjaznym wyrazem twarzy. Jej idealnie dopasowana biała suknia zdecydowanie odznaczała się na tle czarnych ścian. Gdy weszła, od razu odsunęła ciężkie rzeźbione krzesło i na nim usiadła, po czym zapytała:
– Jak twoje interesy, Carlo?
– Od dziś tylko my rozdajemy karty w tej grze. Wszystko potoczyło się dokładnie tak jak przewidziała, Diano. 
– Zatem, muszę jej to przekazać, długo czekała na te wieści. – Wampirzyca uśmiechnęła się serdecznie, jednakże nie był to zwykły uśmiech, a taki, który krył w sobie coś więcej, lecz jedynie ona wiedziała co to za tajemnica. 

︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻︻
   
 I jak? Mam nadzieję, że warto było czekać :) 
 Dobrego tygodnia! 

xo, Rid

1 komentarz:

  1. Hej! :)
    Niezmiernie przepraszam, że pojawienie się tutaj zajęło mi ponad miesiąc, ale praca, studia i sesja to było coś, czego nie mogłam przeskoczyć. Teraz jednak jestem i już nie zamierzam robić sobie więcej zaległości :)
    Bardzo lubię postać Cassie, więc cieszą mnie jakieś wyjaśnienia związane z jej zachowaniem. Ja wciąż widzę ją jako twardą babkę, której po prostu nadarzyła się chwila słabości. Swoją drogą opowieści o przeszłości jej rodziny były bardzo wciągające i naprawdę mnie ciekawi, jak to tam było naprawdę, kto zawinił, kto wykonał pierwszy krok.
    Druga część była równie urzekająca. Masz świetne opisy, które całej historii nadają jeszcze mroczniejszego charakteru <3 Już nie mogę doczekać się dalszego rozwoju opowiadania!
    Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo czasu i weny! :*
    Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń

Właśnie TWÓJ komentarz motywuje i inspiruje mnie do dalszego tworzenia! Proszę, zatem o kilka słów, to nic nie kosztuje, naprawdę. To jak, dasz się skusić?